Czy powrót do przeszłości jest nam potrzebny?

Niedawno natknąłem się na nową aplikację, która ma za zadanie przenieść nas w przeszłość. Dostajemy „elektroniczny film” i mamy do wykorzystania ograniczoną liczbę klatek. „Yoso” ma być odpowiedzią na bezmyślne pstrykanie. Batem na wszystkich, którzy poddają się czarowi fotografii cyfrowej i smartfonowej, przy której rzekomo fotografujemy bez przemyślenia i zastanowienia. Mam do tej sprawy osobisty stosunek i nie zgadzam się z takim założeniem.

11807151_1014173255283002_3893629491728070675_o

Zacznijmy od tego jak działa Yoso. To aplikacja, która po włączeniu daje nam najpierw możliwość ustawienia rodzaju zdjęć na kolorowe lub czarno-białe oraz wskazania liczby klatek: 12, 24 lub 36. Następnie możemy przystąpić do fotografowania, ale zdjęć nie możemy powtórzyć, ani zgrać do pamięci telefonu. Zostają zapisane w chmurze i po zapełnieniu „filmu” należy zamówić ich wywołanie. Odbitki przyjdą na nasz adres.

Słowem, otrzymujemy mały wehikuł, przenoszący nas w czasy przed fotografią cyfrową, która w opisie aplikacji jawi się jako zło wcielone. Zło materializujące się w tysiącach selfie i setkach zdjęć kotów, powstających poprzez bezrefleksyjne naciskanie spustu elektronicznej migawki. W tym miejscu właśnie stawiam kontrę, ponieważ fotografia cyfrowa, czy smartfonowa nie kojarzy mi się z bezmyślnością. To, że mamy w domu szufladę pełną noży – począwszy od tych do steków po sztućce rodowe – nie oznacza, że jesteśmy nożownikami i będziemy dźgać nimi ludzi. Podobnie jest z fotografią smartfonową – fakt, że coś jest łatwo dostępne, nie oznacza, że będziemy z tego korzystać bez przemyślenia celu, dla którego to robimy.

Oczywiście łatwo jest mi o tym mówić z perspektywy człowieka, który miał aparat w rękach od dziecka i przeszedł przez niemal wszystkie rewolucje, które dotyczą fotografii. Dojrzałem, nabrałem dystansu i doświadczenia, ale kiedy byłem młody cechowało mnie zupełnie naturalne nienasycenie przyjemnościami i nowymi bodźcami. Dotyczyło to nie tylko fotografii, ale choćby mojego zacięcia „rajdowego”. Zacząłem od „Malucha” i już wtedy jedynym słusznym położeniem pedału gazu była „decha”. Z kolejnymi podróżami i wyprawami dojrzewała we mnie myśl, by jeździć wolniej i ostrożniej. Nie byłem złym kierowcą – lubiłem szybkość. I nadal lubię, ale tylko wtedy kiedy widzę, że ma to sens i jest nieszkodliwe dla otoczenia.

Tak samo było z fotografią. Robiłem zdjęcia Zenitem, Zorką, czy Prakticą. Filmy były trudno dostępne i drogie, a samo wywołanie również oznaczało niemałe koszty. Wszystkie pieniądze jakie miałem – te od rodziców i dorabiając – wydawałem na swoją pasję. Fotografia zjadała 90% mojego budżetu. Gdybym w wieku 20 lat miał współczesne możliwości – aparat cyfrowy lub smartfon, na pewno fotografowałbym intensywniej i bardziej masowo. Ale czy bardziej bezmyślnie? Nie sądzę. Jest tylko możliwe, że te 90% budżetu musiałbym wówczas wydać na leczenie wątroby.

Cechą immanentną fotografów, pasjonatów, ludzi świadomych pracy z obrazem jest zastanowienie i analiza różnych zmiennych przed naciśnięciem spustu migawki. Jesteśmy uczestnikami procesu, a nie bezmyślnymi rejestratorami. Nie ma jednak żadnego znaczenia czym fotografujemy. To tylko kwestia naszego nastawienia. Dostępność i niska cena oznacza tyle, że mamy większe możliwości artystycznego spełnienia. Znam ludzi, którzy potrafią fotografować 24 godziny. To prawdziwi pasjonaci. Kilku z nich było ze mną na ostatniej Fotomisji w USA. Prawie dwa tygodnie podróży z aparatem, podczas której wciąż fotografowali, niewiele czasu zostawiając sobie na cokolwiek innego. Taka właśnie jest pasja. W fotografii cyfrowej możemy ją konsumować bez ograniczeń ilościowych, ale wcale nie jest to równoznaczne z bezmyślnym pstrykaniem.

Wracając do Yoso. Nie zgadzam się z założeniem twórców, ale widzę, że w tym szaleństwie jest metoda, dlatego nie chcę go kwestionować, czy deprecjonować. Rozumiem, że ludzie, którzy startują dopiero w świecie fotografii nie pamiętają czasów Zenita i komuny – to akurat dobrze, mają wiele szczęścia. Dzięki takim aplikacjom mogą przekonać się, jak to jest, kiedy dostajesz magazynek wypełniony odpowiednią liczbą klatek z konkretnego materiału, bo np. jest to tylko fotografia czarno-biała. Jak ktoś chce odbyć podróż w czasie i sam na siebie ukręcić bat, który kręcili na nas najpierw Stalin, a potem Gomułka, Gierek i inni, to bardzo proszę. Pod tym względem to fajna „appka”, ale podkreślę jeszcze raz, że prawdziwy pasjonat, świadomy fotograf nie potrzebuje żadnych psychicznych kajdan żeby myśleć przy robieniu zdjęć. Fotografia niezależnie od sprzętu zawsze wymaga od nas myślenia. Nawet jeśli „idziemy na ilość”, bo kręci nas fotografowanie 24 godziny na dobę, to i tak myślimy. W tym miejscu każdy z nas musi więc uderzyć się w pierś i zapytać sam siebie: Czy na pewno wiem, na czym polega fotografia?

Kalendarz na 365 dni nowego 2017 roku

W 2017 roku czeka Was 365 dni pełnych wspaniałych fotografii, które – mam nadzieję – zainspirują do wielu podróży i podejmowania nowych wyzwań.  (więcej…)


dane kontaktowe

 

info@bonecki.com

facebook.com/JacekBoneckiPhotography

instagram.com/jacekbonecki/

 

BONECKI SHOP

W sklepie możesz kupić wszystkie produkty

z mojej autorskiej kolekcji z autografem

i indywidualną dedykacją.

wszelkie prawa zastrzeżone - 2016 - Jacek Bonecki Photography

made by station75.com